Życie często stawia nas wobec niełatwych decyzji. Wymaga nieraz od nas bardzo trudnych wyborów. Są czasem takie sytuacje, że wydaje się jakby na skrzyżowaniu naszych życiowych dróg zapalały się równocześnie dwa światła: czerwone i zielone. Nie wiemy wówczas, w jakim kierunku iść i co wybrać.
Ile razy słyszeliśmy zachętę: wybierz tę firmę ubezpieczeniową, bo z nią najbezpieczniej. Pieniądze ulokuj najlepiej w tym banku, bo to przyniesie ci największą korzyść. Wybierz ten komputer, oglądaj programy z tej stacji telewizyjnej, bo są najciekawsze, czytaj horoskopy, bo one powiedzą ci co czeka cię w przyszłości.
I ludzie zaczynają wierzyć, że gdy posłuchają tych propozycji ich życie będzie łatwiejsze i przyjemniejsze, że będą naprawdę szczęśliwi. Niestety zwykle w niedługim czasie okazuje się, że ta pewna firma ubezpieczeniowa to zwykli oszuści, że pieniądze szczęścia nie dają, w telewizji zupełnie zafałszowany obraz życia, a horoskopy to wytwory chorej wyobraźni. Człowiek pozostaje sam ze swymi problemami.
W ten smutny świat, w te ludzkie nieraz bardzo pogmatwane ludzkie sytuacje przychodzi Chrystus i mówi do człowieka: Nie jesteś sam ze swymi problemami. Ja jestem bramą. Jeśli ktoś wejdzie przeze Mnie będzie zbawiony. Czy to nie jest naprawdę Dobra nowina? Chrystus prowadzi nas pewną ręką do tego, co może dać człowiekowi prawdziwą radość i daje nam za darmo prawdziwe szczęście, bo On jest dobrym pasterzem. Słyszysz? Nie czuj się samotny. Chrystus zna każdego człowieka po imieniu - jak pasterz swoje owce. Po imieniu wezwał Cię w dniu chrztu świętego i odtąd jesteś już tylko Jego, jesteś dzieckiem prawdziwie kochanym.
Chrystusowe światło prawdy, ciepło Jego miłości, moc Jego łaski nieustannie spływa na nas przez tych, których Jezus dziś posyła na świat w swoim imieniu i każe im być pasterzami ludzkich serc i dusz.
Chcemy dziś przypomnieć postać ks. Bronisława Markiewicza jednego z wielu niezwykłych i wiernych Chrystusowi pasterzy Kościoła. Kiedy w roku 1842 przychodził na świat w niedalekim Pruchniku, Polska była dotknięta tragedią rozbiorów. Wszędzie widoczna była nędza materialna, a po miasteczkach i wsiach błąkało się tysiące dzieci pozbawionych wychowania i wykształcenia. Dorośli przepijali nieraz całe majątki w żydowskich karczmach, a ciemnota religijna była zastraszająca. Posłuszny woli Bożej poszedł za głosem powołania kapłańskiego i 15 września 1897 roku przyjął święcenia kapłańskie. Dwa tygodnie później był już wikariuszem w tutejszej parafii, aż do 20 lutego 1870 roku.
Wówczas zastanawiano się nad sposobami skutecznego rozwiązania problemów społecznych i ekonomicznych. Szczególnie ożywioną dyskusję toczyli zwolennicy liberalizmu i socjaliści. Obie te ideologie zapomniały o Bogu, ewangelicznych wartościach, nie brały pod uwagę godności człowieka redukując go jedynie do wymiaru materialnego. Ks. Markiewicz włączył się w ten spór. Był polemistą o wielkim temperamencie. Przestrzegał rodaków przed naiwnym dawaniem posłuchu wybujałym obietnicom: Gdy nadal lud oczu nie otworzy i da się chwycić na lep haseł mile brzmiących czekają go w przyszłości większe niespodzianki. Przyjdzie do tego, że za cenę jego przekonań i wierzeń będą mu sprzedawać chleb i wodę.
Uważał, że najlepszym sposobem walki o niepodległość Ojczyzny jest praca nad odrodzeniem moralnym Narodu. Pisał: Polski pijanej, ciemnej i próżniaczej nie potrzebujemy, ale oświeconej, pełnej miłości Boga i bliźniego. Nam trzeba Polski prawdziwie chrześcijańskiej. W Chrystusie musimy wszystko naprawić. Co nam po Polsce bez Boga?
Za najważniejsze uważał formowanie umysłów i sumień. Temu miała służyć postawiona na odpowiednim poziomie oświata. Skarbem dla każdego narodu – mówi ks. Markiewicz jest oświata rzeczywista. Polega ona na tym, aby całą formację człowieka oprzeć na prawdzie nadprzyrodzonej, a następnie wdrażać oświecenie umysłowe i materialne. Zasady wychowania katolickiego są stałe, pewne, niezawodne i wypróbowane na licznych zastępach świętych. Nie potrzebujemy szukać nowych zasad u ludzi innej wiary, zwłaszcza my Polacy, którzy od tysiąca lat chodzimy w świetle prawdy nadprzyrodzonej. Zachęca do tworzenia szkół, w których będzie nauka religii. Za Jędrzejem Śniadeckim powtarza: Nauka nie oparta na prawdziwej religii jest mieczem w ręku szalonego.
W 1887 roku w niewielkim dziełku Trzy słowa do starszych w narodzie polskim pisze: Całe wsie poczynając od wójta nie wiedzą Kim jest Chrystus. Zaleca nauczanie prawd wiary, opisuje metody nauczania. Widzi konieczność włączenia w tę pracę ludzi świeckich. Dużą pomoc dostrzega w odpowiedniej lekturze. Jesteśmy narodem, który posiada wielką literaturę prawdziwie narodową i chrześcijańską... w niej siła narodu naszego... Zabierzcie ludowi socjalistyczne broszury, Sny Maryi, Listy z nieba, a dajcie na ich miejsce pisma prawdziwie religijne i pożyteczne.
W związku z tym, od 1898 roku rozpoczął wydawanie miesięcznika Powściągliwość i Praca, który stał się narzędziem ewangelizacji szerokich grup społecznych. Równocześnie pragnął tą drogą uczyć ludzi rozumienia otaczającej ich rzeczywistości i formować zdrową opinię społeczną.
Patrzył na świat oczyma wiary, dlatego procesy społeczne widział nie tylko w kategoriach socjologicznych, ale u podłoża konfliktów społecznych dostrzegał odwieczne zmagania dobra ze złem. Podkreślał, że ta walka toczy się przede wszystkim w duszach dzieci i młodzieży. Potrafił doskonale przewidywać oraz oceniać rozmiary i skutki demoralizujących prądów epoki, w której wypadło mu żyć. Takimi gorszycielami były egoistyczne rządy państw zaborczych, zamknięte w sobie elity bogatych, dobrze prosperujące w niemal każdej wsi żydowskie karczmy, czy wreszcie umiejętnie uprawiana propaganda. Dlatego przestrzegał: W programie przeciwników Kościoła leży zagarnąć młodzież w swoje ręce. Dziś pracują nad tym w szkołach średnich, na uniwersytetach, a nawet w szkołach ludowych. Takie stanowisko wypływało z jego osobistych doświadczeń z lat młodości, kiedy to w czasie nauki w przemyskim gimnazjum pod wpływem modnego wówczas racjonalizmu stracił wiarę w Boga.
W odpowiedzialnej trosce o wychowanie młodych widział rozwiązanie wielu nabrzmiałych problemów społecznych. Niezmiernie aktualne są dziś jego słowa: Przez religijne wychowanie dzieci i młodzieży należy opróżnić więzienia i domy poprawcze, oczyścić ulice miast z kryminalistów i włóczęgów. Uważał, że najlepszym lekarstwem na ówczesne schorzenia społeczne jest wychowanie zaniedbanej moralnie, często osieroconej i ubogiej materialnie młodzieży na zasadach Ewangelii w duchu powściągliwości i pracy.
Teorię szybko zamieniał na konkretne decyzje. W działalności wychowawczej odniósł wiele sukcesów. Tu w Harcie zapisał się j gorliwy katecheta, docierający z prawdami wiary do najbardziej oddalonych od kościoła parafialnego miejscowości. Później zasłynął jako proboszcz w Błażowej czy też profesor Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Ukoronowaniem jego marzeń było ostatnie 20 lat życia. Kiedy w 1892 roku przyjechał z Włoch po 7 latach, które spędził u boku św. Jana Bosco i objął parafię w Miejscu Piastowym, zaczął gromadzić wokół siebie pierwszych wychowanków. Już kilka lat później istniał tam zakład wychowawczy dla 200 chłopców. Utworzono szkołę i warsztaty rzemieślnicze.
Zasady wychowawcze zamknął w dwóch hasłach Któż jak Bóg oraz powściągliwość i praca. Markiewicz uważał, że te zasady są niezbędne nie tylko we właściwym wychowaniu, a ich zastosowanie przyniesie rozwój społeczny i gospodarczy Polski. Hasło Któż jak Bóg przypomina, że Bóg jest wartością, bez której człowiek nie potrafi sensownie żyć. Tylko wychowanie oparte zupełnie na religii prawdziwej – pisał – zdolne jest wyrobić dzielne i wielkie charakter, to jest ludzi trzymających się ściśle stałych zasad i dokonujących rzeczy wielkich.
W innym miejscu stwierdza: Nie da się zaprzeczyć, że między życiem duchowym a stanem gospodarczym istnieje ścisły, niezmienny związek. Jeśli Duch Chrystusa Pana wprowadził ludzkość na nowe tory rozwoju, to tym samym musi być duchem pracy i postępu. Życie ludzkie jest pasmem walki i pracy duchowej. Każda zaś praca jest podstawą rozwoju, jest źródłem dobrobytu narodu, podstawą jego niezawisłości i wolności. Uczył szacunku do pracy zwłaszcza fizycznej.Do rodziców mówił: Nie straszcie dzieci, że jeśli będą się źle uczyć zostaną szewcami.
Mimo upływu czasu, oceny problemów społecznych dokonane przez ks. Markiewicza jak również propozycje ich rozwiązania pozostają nadal aktualne.
Trudności, które dotykają współczesny świat, a także naszą Ojczyznę - wynikają z faktu, że ludzie coraz bardziej wierzą, iż bez Boga też można konstruować życie. Jednak w takim świecie człowiek nie czuje się dobrze, bo nie zaspokaja on najgłębszych aspiracji człowieka.
Z drugiej strony rozwijający się konsumizm, czyli brak powściągliwości już doprowadził do wielu głębokich wynaturzeń jednostkowych i społecznych. Obecnie jeszcze lepiej rozumiemy, że styl życia opisany słowem powściągliwość nie jest modelem negatywnym, jakąś naiwną rezygnacją, pustym umartwieniem. Podobnie rzecz ma się z pracą, w której i przez którą człowiek wyraża siebie.
Upłynęło już ponad 130 lat odtąd ks. Bronisław Markiewicz opuścił Hartę, ale pamięć o nim jako dobrym pasterz trwa w waszej wspólnoty parafialnej. Przychodzimy dziś prosić Boga o dar jego beatyfikacji, aby wszyscy wierzący mieli w nim wzór do naśladowania. Nie jest ona potrzebna Ks. Markiewiczowi, ale jest potrzebna nam.
Dziś wiemy doskonale, że społeczeństwa pozbawione wzorów dezintegrują się, rozpadają, nie dojrzewają. Wychowanie bez systemu wartości opartego na prawdzie - uczy Jan Paweł II, oznacza rzucenie młodych na pastwę moralnego chaosu, osobistej niepewności i łatwej manipulacji. Żaden kraj nawet najmocniejszy, jeśli pozbawi swoje dzieci tego egzystencjalnego dobra, nie będzie się właściwie rozwijać.